niedziela, 11 maja 2014

Od Sow'a

- Podziwiam piękno natury. - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.
- Nie jestem owieczką, wilku. - pogroziła mi palcem.
- Ja tylko dostrzegam uroki tegorocznych kwiatów leśnych, zwłaszcza jednego... - nagle zamarłem w pół słowa.
Gdzieś w oddali rozległo się donośne wycie. Oboje nadstawiliśmy uszu.
- Znasz go? - Codik zdawała się być lekko spięta.
- Tak... - zacisnąłem pięści - Nie chodź za mną bez względu na wszystko!. - powiedziałem z naciskiem i zawyłem w odpowiedzi - Najlepiej wracaj do Akademii. - rzuciłem przez ramię, biegnąc w stronę lasu.
Szybko odnalazłem właściwą drogę obok szkoły, przez park przed zameczkiem i wreszcie las... Co pewien czas przystawałem, wdychając powietrze w poszukiwaniu właściwego zapachu. Drugiego wilkołaka spotkałem na łące. tej samej, gdzie razem z Codik natknęliśmy się na Kikimorę.
- Nie spieszyłeś się zbytnio. - stwór niedbale oparty o drzewo, spojrzał na mnie gniewnie - Czemu przychodzisz na spotkanie w ludzkiej postaci?!
- To nie twój teren Rico! Nie ty stawiasz warunki! - warknąłem gardłowo.
Poczułem narastający ogień w żyłach.
- Powinieneś cieszyć się z mojego przybycia. - powiedział spokojnie - Wataha cię potrzebuje.
A więc o to chodziło...
- Czyżby stary Ralph wyciągnął łapy?
- Mów o nim z szacunkiem! - wrzasnął, jednak szybko opanował gniew - Jesteś jego synem i powinieneś zająć należne ci miejsce.
- Zapomnij o tym Rico. Wiesz dlaczego odszedłem. Nie odpowiadały mi wasze metody!
- Od kiedy zżyłeś się z ludźmi? Zabili ci matkę! Dlaczego tak ich bronisz?! - rzucił z pogardą w głosie.
- Nigdy nie popierałem zabijania niewinnych! Doskonale pamiętam rzezie, jakie sprawialiście w wioskach, nie oszczędzając nawet kobiet i dzieci!
- Nie wiem skąd w tobie współczucie dla tych słabych istot. Pewnie dlatego zawsze wolałeś polować na zwierzęta w lesie. Teraz najważniejsze jest przetrwanie Watahy!
- Nigdy do was nie wrócę dobrowolnie i dobrze o tym wiesz Rico!
- Pamiętasz może Ekimmy i mały wypadek twojej przyjaciółki? - wilkołak uśmiechnął się przebiegle - Następnym razem może przydarzyć się jej coś gorszego...
- Nie mieszaj w to Codik!
- Więc mnie do tego nie zmuszaj...
Zawyłem ogłuszająco i przyjąłem postać bestii. Gniew i nienawiść do dawnego brata krwi przesłoniły mój umysł. Rzuciłem się na przeciwnika. W tej chwili liczyło się tylko jedno. Bezpieczeństwo mojej przyjaciółki...

<Codik? Zadbaj o colę i popcorn, bo będzie się działo >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz