niedziela, 27 lipca 2014

Od Akarii

Spacerowałam po korytarzach. Było już po lekcjach więc nie śpieszyłam się. Zeszłam do kawiarenki. Zobaczyłam znajomą mi twarz, kiedyś coś tam było... chyba gadaliśmy czy coś... nie pamiętam... dostałam amnezji i zapomniałam, kojarzyłam go tylko z wyglądu.
Usiadłam przy tym samym stoliku, tak po prostu bez słowa.
- Cześć - odezwałam się dość szorstko, miałam wrażenie, że kiedyś doszło między nami do czegoś w podobie spięcia.
Wilkołak spojrzał na mnie i uśmiechnąłem się paskudnie, chyba mnie pamiętał... żałowałam, że nie pamiętałam ani chwili z poznania go.
- Jak masz na imię? - postanowiłam nieco zluzować.

<Rico? łee... szkoda, że nie chciało mi się tamtego dokończyć :P )

piątek, 25 lipca 2014

Od Codik

Wyszedł... siedziałam dosłownie kilka sekund bez ruchu po czym z napływającymi łzami usiadłam do laptopa kuląc pod siebie nogi. Mój brat był aktywny. Postanowiłam się odezwać... można powiedzieć szukałam u niego drobnej pomocy...
"Cześć..." wiedziałam, że Xav od razu się zorientuje, że coś jest.
"Mów"
"No bo..." ni potrafiłam tego ująć w słowa.
"Chłopak?Przyjaciółki?" zawsze to robił... kiedy się nie wysławiałam zadawał krótkie pytania... za to go lubiłam... nie naciskał.
"To pierwsze..."
"Mam do Ciebie przyjść?"
Zastanowiłam się chwilę... dawno się z nim nie widziałam... śmieszniejsze, że iż jest już jakiś czas w akademii ani razu go nie widziałam...
"Jeśli to nie problem..."
"Zapukam trzy razy..."
Nie zapytał gdzie ma przyjść, czyżby wiedział? Sama nie wiem... chciałam go o to zapytać,. ale już go nie było. Po chwili ktoś cicho zapukał trzy razy. Wstałam powoli i poszłam do drzwi. W drzwiach stał blondyn, którego kojarzyłam tylko o wiele młodszego. Teraz był ode mnie dużo wyższy, oczu w kolorze złotym biły w cieniu. Przyglądał mi się chwilę po czym lekko się uśmiechnął.
- Xavier... - szepnęłam i rzuciłam się bratu na szyję.
Kiedyś za nim nie przepadałam, ale od jakiegoś czasu odrzuciłam wszystkie złe wspomnienia i urazy rodzinne. Bez słowa mnie przytulił.
- Co się stało? - miał miły głos, nie taki dziecinny, ale nie mówił też basem. Miał lekki i przyjemny głos.
- Chciałabym nie musieć o tym mówić...
- Jak mam ci więc pomóc?
Opowiedziałam więc w skrócie co się działo we mnie kiedy byłam obok Sow'a. Raz po raz uśmiechał się do mnie. Nie wiem czy mnie zrozumiał. Chwilę siedział cicho wpatrzony w ścianę po czym spojrzał  na mnie.
- Powinnaś do niego iść...
- Co?
- Sama wież, że to dość dobry pomysł. W zasadzie jedyny na jaki ja i ty mogliśmy wpaść - uśmiechnął się.
Czasem zapominałam, że ja i mój kochany starszy braciszek niemal zawsze myśleliśmy podobnie. Dodajmy do tego też to iż większość Łowców ma to samo podejście do świata... wstałam więc i poszłam. Stwierdziłam, że Sow'a mogę znaleźć już chyba tylko w jednym miejscu. Weszłam na wieżę.
Był tam. Patrzył w horyzont a raz po raz na kruka. Kiedy stanęłam zawiał wiatr. Sow się odwrócił.
- Dlaczego nie powiesz mi konkretnie co jest na rzeczy?

<Sow?>

Od Sow'a

- To moja wina... - zacząłem nieśmiało - Kiedy mnie masowałaś.... - przetarłem twarz rękoma, czując się zbyt zawstydzony - Widzisz Codik.... nie jesteśmy już dziećmi i...
- O co chodzi? - uspokajająco położyła dłoń na moim ramieniu.
- Jesteś śliczna, a kiedy mnie dotknęłaś.... rozbudziłaś moje ciało.... - zaczerwieniłem się po same uszy i pospiesznie wstałem, zakładając po drodze koszulkę - Chyba będzie lepiej jak na jakiś czas zostanę sam. - nie patrząc blondynce w oczy wyszedłem z jej pokoju.
Szedłem pustym korytarzem do wieży. Chciałem, by chłodne powietrze mnie otrzeźwiło. Zbyt mocno zależało mi na Codik, nie chciałem jej skrzywdzić... Wdrapałem się na sam szczyt schodów, wkraczając do własnego azylu. Natychmiast przywitało mnie znajome krakanie.
- Witaj mała. - pogłaskałem nadstawiony łepek kruka.
Zapatrzyłem się na horyzont, jednak myślami powróciłem do chwil, które spędziliśmy razem z Codik na tej wierzy... Codik...
- I co powinienem zrobić? - odpowiedziało mi złośliwe krakanie - Śmiej się....
Dziewczyna, której oddałem serce, mimo wielkiej odwagi i siły, pozostawała wciąż delikatna. Jak miałem ją chronić, kiedy sam stanowiłem zagrożenie? Niestety wilkołaki dojrzewają i zakładają rodziny dużo szybciej niż ludzie i im podobni. Poczułem chłodny wiatr i delikatny zapach czyiś perfum.

<Codik?>

poniedziałek, 21 lipca 2014

Od Codik

Wiedziałam, że coś jest nie tak. Trochę chyba zasmucił mnie fakt, że on nie chce mi powiedzieć co się dzieje.
- Sow, nie jestem ślepa, co się stało? - milczał. Zdenerwował mnie tym nieco - Sow! Co jest?
Milczał. Zdenerwowana wstałam i poszłam do łazienki. Chciałam trochę ochłonąć. Co go ugryzło, pomyślałam i oparłam się o ścianę.
Nie miałam ochoty aktualnie wychodzić. Było tak miło, pomyślałam i nieco rozluźniałam. Zjechałam po ścianie i usiadłam.
Siedziałam tak chwilę nie ruszając się, chyba nawet nie mrugnęłam.
Po około chyba godzinie postanowiłam wyjść. Sow nadal siedział na skraju łóżka. Westchnąłem i usiadłam na drugim końcu.
Siedzieliśmy w ciszy. Czułam się nieco urażona.
Powoli zacząłem się przesuwać do chłopaka. Gdy byłam dość blisko oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy.

<Sow?>

Od Sow'a

Przeciągnąłem się jak poprzednio Codik. Syknąłem cicho, kiedy coś chrupnęło boleśnie w karku.
- Aj...!
- Co się stało? - dziewczyna spojrzała na mnie z uwagą.
- Wszystko w porządku. - uśmiechnąłem się krzywo.
Widać nie wyszło zbyt przekonywująco, bo blondynka pokręciła głową i lekko podciągnęła rękawy.
- Co zamierzasz zrobić? - bezskutecznie próbowałem ułożyć głowę, by zmniejszyć ból.
- Ściągaj koszulę. - powiedziała stanowczo.
- Co...?
- Słyszałeś. I połóż się na brzuchu.
Zdziwiony posłusznie wykonałem polecenie. Podłożyłem złożone ramiona pod czoło i spiąłem mięśnie barków w oczekiwaniu. Zaskoczył mnie delikatny dotyk dłoni Codik. Przesunęła ręce z moich ramion wzdłuż karku do podstawy głowy. Poczułem przyjemne mrowienie. Dziewczyna powtórzyła czynność kilkakrotnie i zaczęła mocniej uciskać masowany fragment. Odczułem dużą ulgę, a ból znacznie zelżał pod jej dotykiem. Po chwili jej zwinne ręce przesuwały się od paska spodni w górę wzdłuż kręgosłupa do karku, rozluźniając po drodze każdy napięty mięsień i nerw.
- Nie wiedziałem, że potrafisz takie rzeczy. - wyszeptałem i zamruczałem z zadowolenia.
- Wiele jeszcze o mnie nie wiesz. - powiedziała tajemniczo.
Przy każdym kolejnym dotyku dłoni Codik stawałem się bardziej odprężony. Towarzyszyło temu również inne, nowe uczucie. W końcu przewróciłem się na plecy i złapałem nadgarstki dziewczyny.
- Wystarczy, dzięki. - nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy.
- Sow wszystko w porządku? - zapytała z troską.
- Jak najbardziej. - usiadłem na skraju łóżka i przetarłem twarz rękoma.

<Codik?>

niedziela, 13 lipca 2014

Od Codik

Zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy. Czułam się jakoś... inaczej.
Obecność Sow'a była dla mnie nowością. Tym razem sen to było coś naprawdę przyjemnego.
Czułam się jakoś spokojniej, lepiej.
Sen jak zwykle miałam lekki, nigdy nie spałam twardo. Charakterystyczna cecha u Łowców, na polowaniach nocnych było to bardzo komfortowe.
Usłyszałam coś jakby szept, nie dosłyszałam dokładnie, w zasadzie tylko to rozpoznałam.
Postanowiłam to zignorować, gdyż wzięłam pod uwagę, że może to być Sow.
Sen stawał się coraz lżejszy, wiedziałam, że muszę już wstawać.
Otworzyłam lekko oczy, było mi tak miło, że nie miałam ochoty wstawać, ale czułam, że nie wytrzymam długo z przymkniętymi oczami, to nie było w moim stylu.
Powoli się przeciągnęłam, uważając aby nie ruszyć Sow'a, ale on już nie spał.
- Jak się spało? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Przyznam, że nie najgorzej - również się uśmiechnęłam.
- Mam nadzieję, że się wyspałaś.
- A nie widać?

<Sow?>

Od Sow'a

Lekko zaskoczony objąłem Codik i pocałowałem czubek jej złotych włosów. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dziewczyna widocznie to wyczuła, bo podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- Co cię rozbawiło?
- Cieszę się, że jesteś tak blisko.
Zaczerwieniła się nieznacznie i powróciła do poprzedniej pozycji.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. - powiedziała głosem, w którym dosłyszałem cień zawstydzenia.
- Śpij moja droga. Zasłużyłaś na odpoczynek. - gładziłem jej włosy, aż zasnęła z głową na mojej piersi.
Wkrótce i mnie zmorzył sen. Zapadłem w niespokojną drzemkę, przeżywając ponownie całe, nocne zajście. Otworzyłem oczy, pozbywając się na dobre resztek snów. Czułem na torsie lekki ciężar głowy i ramienia dziewczyny. Nadal smacznie spała wtulona we mnie. Mimowolnie rozciągnąłem usta w uśmiechu.
- Zawsze chciałbym budzić się przy tobie, aniołku. - wyszeptałem cicho.
Codik poruszyła się nieznacznie. Miała lekki sen jak ptak.

<Codik?>

czwartek, 10 lipca 2014

Od Codik

- Ni sekundy  - uśmiechnęłam się - czatowałam nad tobą - zaśmiałam się cicho.. - i przyznam, że padam z nóg.
- To się prześpij..
- Gdzie? - rozłożyłam, ręce pokazując pokój - Na podłodze? - skrzywiłam się. - Ja podziękuję...
Zapadła chwila ciszy... stwierdziłam, że długo bez snu nie dam rady funkcjonować.
Westchnęłam i ułożyłam się koło Sow'a uważając na to, aby nie podrażnić ran.
Wtuliłam się i przymknęłam oczy.

<Sow? Wielkie sorry, że takie mega mega krótkie... na serio... bark mi weny :( >

Od Sow'a

Czułem jak razem z krwią opuszczają mnie siły. Na prawym boku jeden z wilkołaków pozostawił mi głęboką ranę obficie krwawiącą. Walczyłem z jedynym przeciwnikiem mogącym mi dorównać. Z Rico... Pozostali członkowie jego nowej "Watahy" leżeli nieprzytomni, bądź martwi - nie dbałem o to - gdzieś za nami. Uchyliłem się przed kolejnym ciosem wymierzonym w zraniony bok. Stawałem się coraz bardziej zmęczony i wiedziałem, że niezbyt długo będę w stanie dotrzymać tempa dawnemu bratu. Rico również nie prezentował się dobrze. Krwawił z wielu ran i najwidoczniej walczył ostatkiem sił. Kątem oka dostrzegłem ruch. Z pewnym zaskoczeniem zauważyłem jeszcze jednego wilkołaka trzymającego się na nogach. Próbował zajść mnie od tyłu. Nagle świat zawirował i pociemniał. Rico skorzystał z okazji i uderzył mnie w szczękę. Nim zdołałem się otrząsnąć, mój przeciwnik również runął na trawę tuż obok. Za nim stała Codik z grubym kijem w rękach. Jej oczy lśniły gniewem i desperacją. Wilkołak za moimi plecami na ten widok umknął w las, nie oglądając się za siebie.
- Dziękuję moja piękna... - wyszeptałem i zanurzyłem się w miękkiej czerni.
Nie wiem jak długo spałem. Obudził mnie przeszywający ból w okolicach żeber i szczęki. Całe ciało zmieniło się w pulsujący, tępy ból. Otworzyłem oczy.
- Jestem w piekle...? - wychrypiałem.
- Jeszcze nie, chociaż mało brakowało...
Leżałem na łóżku w pokoju Codik obwiązany bandażami. Dziewczyna siedziała skulona w nogach łóżka. Miała podkrążone oczy i kilka drobnych siniaków. Podała mi szklankę wody stojącej dotychczas na szafce nocnej. Z trudem podniosłem ciążącą głowę, więc dziewczyna podtrzymała mnie i podsunęła do ust chłodny płyn.
- Dziękuję... - wysapałem, opróżniwszy szklankę do dna.
- Nie przyzwyczajaj się. Przez ciebie nie mam gdzie spać. - zmarszczyła brwi w udawanym gniewie.
- Dlaczego nie zawiadomiłaś nikogo z nauczycieli?
- Mieszkają poza Akademią. Nim by tu dotarli, byłbyś martwy.
- Uratowałaś mi życie... - opadłem na poduszkę i przymknąłem oczy.
- Nie pierwszy i nie ostatni. - zaśmiała się cichutko.
- Codik, skarbie, spałaś ty w ogóle? - wyszeptałem z troską.

<Codik?>

poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Codik

Znalazłam się po drugiej stronie drzwi.
- Sow! - wrzasnęłam i walnęłam pięścią w drzwi. Naprałam na nie, ale ani drgnęły. - Sow!
Po kilkunastu próbach stwierdziłam, że to nie ma sensu. Cokolwiek by się działa nie pozwoli mi wyjść.
Przed zamknięciem kazał mi sprowadzić pomoc. Teraz gdy zrobiło mi się ciepło myślałam w miarę racjonalnie. Jednak nie miałam kogo o to poprosić. Nauczyciele nie mieszkali w akademiku, mieli gdzieś oddzielny dom czy też skrzydło do którego nie mieliśmy wstępu. Wszyscy inni spali, z resztą kogo miałam obudzić? Chyba, że... sama nie wieżę, ale on chyba był ostatnią deską ratunku... gdy nieco odeszłam coś mnie zainteresowało. Drzwi miały witraż... można by było łatwo się stąd wydostać właśnie przez niego przeskakując... przemyślałam wszystkie za i przeciw... teraz już nie wiedziałam co mam robić. Osunęłam się na ziemię i spuściłam głowę. Pierwszy raz czułam się bezradnie. Nie czułam strachu, nie... czułam, że po prostu nie mogę nic zrobić, a to było gorsze... wolałabym się bać, ale wiedzieć co robić, niż... niż nie wiedzieć nic... z oczu zaczęły mi spływać łzy...
- Nie znoszę tego uczucia - wycedziłam przez zęby. - Bezradność... co mogę teraz zrobić? - jęknęłam lekko.
Siedziałam tak chwilę do czasu gdy się nie uspokoiłam. Podeszłam do drzwi, chciałam coś sprawdzić. Gdy drzwi lekko się uchyliły wręcz czułam jak w środku skaczę... ze szczęścia? Można to tak było nazwać...
Ujrzałam tylko kilka chyba martwych lub przynajmniej mocno zranionych wilków... nie było wśród nich Sow'a, gdy otworzyłam je szerzej dojrzałam jak około trzy wilki walczą ze sobą.
- Sow... - szepnęłam.
Jeden wilk się odwrócił, nie był to Sow, nie pasowały mi jego oczy, ale... wilk który zadał mu porządny cios... od razu poczułam się lepiej.
Wyszłam nieco bardziej, chyba porywałam się na głupotę bo nie wiedziałam czy kogoś jeszcze tam tak na prawdę nie ma...

<Sow?>