piątek, 25 lipca 2014

Od Sow'a

- To moja wina... - zacząłem nieśmiało - Kiedy mnie masowałaś.... - przetarłem twarz rękoma, czując się zbyt zawstydzony - Widzisz Codik.... nie jesteśmy już dziećmi i...
- O co chodzi? - uspokajająco położyła dłoń na moim ramieniu.
- Jesteś śliczna, a kiedy mnie dotknęłaś.... rozbudziłaś moje ciało.... - zaczerwieniłem się po same uszy i pospiesznie wstałem, zakładając po drodze koszulkę - Chyba będzie lepiej jak na jakiś czas zostanę sam. - nie patrząc blondynce w oczy wyszedłem z jej pokoju.
Szedłem pustym korytarzem do wieży. Chciałem, by chłodne powietrze mnie otrzeźwiło. Zbyt mocno zależało mi na Codik, nie chciałem jej skrzywdzić... Wdrapałem się na sam szczyt schodów, wkraczając do własnego azylu. Natychmiast przywitało mnie znajome krakanie.
- Witaj mała. - pogłaskałem nadstawiony łepek kruka.
Zapatrzyłem się na horyzont, jednak myślami powróciłem do chwil, które spędziliśmy razem z Codik na tej wierzy... Codik...
- I co powinienem zrobić? - odpowiedziało mi złośliwe krakanie - Śmiej się....
Dziewczyna, której oddałem serce, mimo wielkiej odwagi i siły, pozostawała wciąż delikatna. Jak miałem ją chronić, kiedy sam stanowiłem zagrożenie? Niestety wilkołaki dojrzewają i zakładają rodziny dużo szybciej niż ludzie i im podobni. Poczułem chłodny wiatr i delikatny zapach czyiś perfum.

<Codik?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz