czwartek, 8 maja 2014

Od Sow'a

Rzuciłem się na stwora z pazurami i paszczą pełną ostrych zębów. Nie przeczę, że całkowicie dałem się ponieść wewnętrznej bestii. Zanim oczy zaszły czerwoną mgłą, zauważyłem jak Codik obrywa w ramię. Potem wszystko zatonęło w szkarłacie. Z szału wybudziły mnie dopiero słowa dziewczyny:
- Jak ci poszło?
Rozejrzałem się lekko zdezorientowany. Moje łapy ociekały czymś lepkim. Niestety widok stwora również nie przedstawiał się najlepiej. Powinienem był bardziej się kontrolować...
- Dobrze. Teraz muszę zadbać o higienę, bo jeszcze ktoś skończy z zawałem na mój widok.... - powiedziałem z przekąsem.
Na szczęście nieopodal płynął niewielki strumyk. Doprowadziłem się do jakiego, takiego stanu używalności.
- I jak? - rozłożyłem szeroko ramiona i wyszczerzyłem paszczę w upiornym uśmiechu.
- Czerwonego Kapturka raczej nie przestraszysz. - dziewczyna cicho zachichotała - Lepiej wracajmy. Robi się późno.
- Myślałem, że nie wracasz do domu przed 22. - nagle przypomniałem sobie o ramieniu Codik - Jak się czujesz?
- To nic. - machnęła dłonią, zaciskając przy tym zęby.
- Oczywiście. Pozwól, że odprowadzę cię do domu. - nie bacząc na protesty, wziąłem delikatnie dziewczynę na ręce i pomknąłem przez gęsty las w stronę szkoły. Do skrzydła szpitalnego było już blisko.

<Codik?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz