czwartek, 29 maja 2014

Od Sow'a

- O tob..., o tym, że nasze kiełbaski są już gotowe. - poprawiłem się pospiesznie, czując lekkie zawstydzenie.
Mam nadzieję, że Codik nie zauważyła niczego... Podałem jej talerzyk i kilka kromek chleba. Przyjęła je z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Tylko się nie poparz. - uśmiechnąłem się lekko.
Zjedliśmy, rozmawiając i żartując z byle czego. Kiedy ognisko przygasło, zagrzebaliśmy w gorącym popiele ziemniaki.
- Już nie mogę się doczekać.
Oboje oparliśmy się o pień drzewa tuż za nami. Niewielkie płomienie trawiły resztki grubych gałęzi. Wokół panowała cisza, przerywana od czasu do czasu krakaniem lub wyciem jakiegoś stworzenia. Sam nie wiem, kiedy Codik oparła głowę o moje ramię. Niepewnie objąłem ją ramieniem. Nie odsunęła się, o dziwo. Trwaliśmy tak nieporuszeni, zbyt onieśmieleni nowym doświadczeniem. Odniosłem wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. Liczyło się tylko tu i teraz. Przymknąłem oczy wdychając delikatny zapach jej włosów. Czułem się wspaniale.
- Czas na ziemniaki. - odsunęła się ode mnie, odwracając głowę w bok.
- Chyba masz rację. - obserwowałem ją dyskretnie ze smutkiem niewiadomego pochodzenia. Nasz deser okazał się gotowy, gorący i wyjątkowo smaczny, choć zawierał śladowe ilości popiołu. Tym razem jedliśmy w milczeniu.... Nadszedł wreszcie czas na powrót do Akademii, robiło się późno. Zasypałem starannie popiół ziemią, by nie wzniecić pożaru.
Pozbieraliśmy rzeczy i spiesznie ruszyliśmy w drogę powrotną. Dopiero przed wejściem do szkoły odważyłem się zadać pytanie:
- Codik, krępuje cię moje towarzystwo? - zacząłem niepewnie - Byłaś dzisiaj wyjątkowo milcząca i zamyślona. Jeśli zrobiłem coś nie tak.... - ugryzłem się w język, przypominając sobie o niedawnym powrocie.

><Codik? U mnie coś z weną szwankuje...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz