czwartek, 22 maja 2014

Od Sow'a

Pokręciłem głową i bez słowa wziąłem Codik na ręce.
- Wada mówisz? - mimowolnie uśmiechnąłem się.
- To wcale nie jest zabawne... - uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
Przyszedł mi do głowy zwariowany pomysł i postanowiłem wprowadzić go w czyn. Zamiast do drzwi Akademii, pobiegłem na środek placu.
- Co robisz? - zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- Uwielbiasz deszcz, więc nie marudź.
W ulewie zrobiłem kilka piruetów z dziewczyną na rękach.
- Jesteś szalony! - krzyknęła ściskając mnie mocniej za szyję.
- Wiem! - odkrzyknąłem.
Byliśmy przemoczeni do suchej nitki, jednak w tej chwili nie miało to najmniejszego znaczenia. Moje ciało było znacznie cieplejsze od zwykłego, ludzkiego, toteż Codik rozgrzała się trochę. Wraz z ciepłem powrócił jej dobry humor.
- Umiesz krzyczeć głośniej ode mnie?
Przez kolejne kilkanaście minut darliśmy się wniebogłosy, wirując w deszczu. W oknach Akademii zacząłem dostrzegać różne twarze, to śmiejące się razem z nami, to krzyczące, żebyśmy się wreszcie zamknęli. Ani ja, ani Codik nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. Po niedługim czasie zaczęli dołączać do nas inni uczniowie. W końcu końcu dyrektorka, z pomocą innych nauczycieli, zagoniła nas wszystkich do głównego holu i zwymyślała. Następnie zagoniła całe towarzystwo do pokoi. Czułem się wspaniale i dopiero przed drzwiami swojego pokoju, zorientowałem się, że nadal trzymam dziewczynę na rękach.
- Wybacz. - postawiłem ją na ziemi lekko speszony - Jak się bawiłaś?

<Codik?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz