sobota, 24 maja 2014

Od Sow'a

- Co mam ci powiedzieć? - zapytałem, uciekając wzrokiem gdzieś w bok - Nic na to nie poradzę, że nie potrafię traktować cię jako przyjaciółki. Stałaś się dla mnie bardzo bliska. Nie wiem, kiedy to wszystko się zaczęło... Ach! - wściekły na siebie odwróciłem się na pięcie i pobiegłem w głąb lasu. Słyszałem gdzieś z tyłu głos Codik. Czułem się zbyt zawstydzony własnym zachowaniem. Tym jednym gestem mogłem zniszczyć przyjaźń, jaka nas łączyła. Może byłoby lepiej, gdybym zachował pozory, a kochał ją skrycie...? Zmieniłem się w wilka i długo biegłem przed siebie. Wieczorny chłód otrzeźwił mój umysł. Co się stało, to się nieodstanie. Kiedy wrócę, przeproszę za wszystko Codik. Może znów będzie jak dawniej? Oszukiwałem sam siebie. Gdzieś niedaleko usłyszałem wycie wilków. Przystanąłem i przyłączyłem się do ich smutnego zawodzenia. Pospiesznie ruszyłem w ich stronę. O dziwo pozwoliły mi się przyłączyć. Może wyczuły mój smutek i samotność? Biegłem ramię w ramię z basiorem watahy. Przez krótką chwilę poczułem się jak za dawnych czasów i zwolniłem nieco. Samiec alfa spojrzał na mnie pytająco. Potrząsnąłem łbem w odpowiedzi i przyspieszyłem kroku. To stado akceptowało mnie takim, jakim jestem. I tylko tyle potrzebowałem w tej chwili. Spędziłem razem z watahą kilka dni. Poznałem ich kryjówkę daleko na północ od Akademii. Wspaniale było uczestniczyć w ich życiu, bawić się beztrosko, polować na dzikie zwierzęta i razem obchodzić terytorium. Nigdy tego nie zapomnę. Jak się okazało, para alfa straciła niedawno syna, przyszłego przywódcę stada. Niestety we mnie również płynęła krew lidera, być może dlatego tak szybko mnie przyjęli i zaakceptowali. Mógłbym tak spędzić resztę życia, zapominając o człowieczeństwie. Jedyne, co nie dawało mi spokoju to myśl o kimś bliskim, za kogo oddałbym życie... Myśl o Codik. Pożegnałem się z watahą i ruszyłem w drogę powrotną. Przez pewien czas towarzyszył mi młody samiec, lecz wkrótce zawrócił. Pożegnaliśmy się wyjąc wspólnie do jednego księżyca. Zwierzę i wilkołak. Wreszcie dotarłem do Akademii. Stanąłem na skraju lasu i obserwowałem szkołę w nadziei, że dojrzę pewną dziewczynę. Poczekałem do zmroku i po cichu wkradłem się do własnego pokoju. Dziwnie było znów chodzić na dwóch nogach. Doprowadziłem się do porządku i położyłem do łóżka. Niestety sen, jak na złość, wziął sobie wolne. Rozdrażniony, ubrałem się i poszedłem do wieży, gdzie jak sądziłem, pozbieram myśli przed spotkaniem z Codik...

< Codik?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz